Wytrwajcie w miłości mojej! Jn 15,9

GrapesST Ekl 4,9-12; NT 1 Kor 13,1-13;

Ewangelia J 15,1-12

Dzisiejsza Ewangelia mówi nam o głębokiej więzi jaką my, chrześcijanie, mamy z Chrystusem. Jezus jak słyszeliśmy jest winnym krzewem, a my Jego latoroślami. Dzięki odżywczym sokom krzewu jest możliwe nasze owocowanie czyli chrześcijańskie życie, a mówiąc najprościej: miłość. Miłość, która jak uczy nas Apostoł Paweł, jest największym darem Boga. Można więc powiedzieć za Ewangelią, że jesteśmy podłączeni pod źródło doskonałej miłości, Bóg jest w nas. Inaczej mówiąc – Bóg powierzył nam dar miłości, uzdolnił nas do miłowania na wzór Jezusa Chrystusa. Jednak jak wiemy z darami jest tak, że można je przyjąć, bądź odrzucić. I podobnie jest z darem Chrystusowej miłości. Możemy ją przyjąć i rozwijać, albo odrzucić. Miłość jest więc nam nie tylko dana, ale też zadana. Miłość, którą otrzymujemy od Boga mamy rozwijać.

Dlatego w dalszej części tekstu Ewangelii słyszymy Jezusa, który woła do nas: „Wytrwajcie w miłości mojej”. Te słowa skierowane są do każdego z nas, uczestniczących w tej radosnej uroczystości zaślubin. W sposób szczególny te słowa Jezus kieruje do was Marcinie i Rusłano, którzy za chwilę wobec Boga i wspólnoty – rodziny, przyjaciół, znajomych w imię Jezusa Chrystusa będziecie sobie ślubować miłość, wierność i uczciwość małżeńską, aż do śmierci.

Słuchając tych słów: „Wytrwajcie w miłości mojej”, w dniu waszych zaślubin, może zadajecie sobie pytanie: Dlaczego tak ważnym jest, by miłość, którą otrzymujemy od Boga rozwijać? Czy to wpływa na nasze codzienne życie, czy to wpłynie na nasze małżeństwo? Czy może „wytrwanie w Chrystusowej miłości” jest bardziej wezwaniem do zakonników, różnej maści ascetów, którzy całkowicie poświecili się Bogu, wyrzekając się tzw. zwyczajnego życia, aby służyć innym?

Użyty przez Jezusa obraz krzewu winnego pokazuje nam bardzo ciekawą odpowiedź. Obraz krzewu winnego można rozumieć jako symbol drzewa życia, który występuje również w innych religiach, mitach jako wyraz ludzkich marzeń. Drzewo życia miało zaspakajać potrzebę nieśmiertelnego życia. Ewangeliczny obraz krzewu winnego zawiera w sobie te intuicje, wzmocnione dodatkowo starotestamentowym świadectwem, o utraconym przez ludzkości, na wskutek grzechu dostępie do drzewa życia, jakie rosło w biblijnym raju. Owoce tego drzewa dawały nieśmiertelność (Rdz 3,20). Nowy Testament nie tylko pielęgnuję pamięć o utraconym drzewie życia z biblijnego raju, ale również zawiera obietnicę, że kiedyś przy końcu świata, gdy wszytko co, stare przeminie i kiedy Bóg zamieszka z ludźmi, „gdy będziemy Jego ludem, a On będzie Bogiem z nami” (zob. Ap 21,3), to wtedy ludzkość będzie miała swobodny dostęp do „drzewa życia”, dającego nieśmiertelność. Drzewo życia symbolizuje pragnienie nieśmiertelności przez człowieka. Ale nie tylko.

Drzewo życia wskazuje na obecny w każdym z nas jest głód i pragnienie udanego i spokojnego życia, a mówiąc najprościej szczęśliwego życia. To wszystko spoczywa głęboko w naszych sercach. Przez ewangeliczny obraz krzewu, jako drzewa życia, Jezus mówi: wszystkim o czym marzycie Ja jestem. We mnie wasze marzenia się spełniają. Dosłownie wszystko: np. udane małżeństwo, dobra praca, rodzina, zdrowie, edukacja, służba w Kościele i etc. To, co w świecie zdaje się koić wasz głód życia, spełnienia i zadowolenia w rzeczywistości jest pozorem. Tylko we mnie wasza tęsknota rzeczywiście się spełnia. Ja jestem źródłem prawdziwego życia. Bardzo trafnie ujął to św. Augustyn, pisząc, że „niespokojne jest serce nasze dopóki nie spocznie w Bogu”.

Jezus Chrystus poprzez słowa Ewangelii mówi nam, że nasz głód spokojnego życia i pragnienie szczęścia mogą być zaspokojone tylko przez Boga. W tym sensie postawienie na pierwszym miejscu Boga oznacza właściwie wyważenie wszystkich życiowych potrzeb człowieka. Więź z Bogiem daje nam prawdziwe szczęście. A tę więź budujemy na miłości.

Usłyszeliśmy przed chwilą jak Bóg wpływa na nasze życie. Zastanówmy się teraz nad pytaniem: Jak trwać w Chrystusowej miłości? W tekście Ewangelii Jezus mów nam: Jeżeli będziecie zachowywać moje przykazania, trwać będziecie w mojej miłości, jak ja zachowuję przykazania Ojca i trwam w Jego miłości. Jak więc trwać w Chrystusowej miłości? Należy zachowywać Jezusowe przykazania. Przykazania Jezusa uwidaczniają się przez przykład Jego życia. Poznajemy je przez wpatrywanie się w Jezusa i naśladowanie Go, ponieważ jest On „przewodnikiem w naszej wierze” (zob. Hbr 12,2). Jezus wyraźnie to potwierdza słowami naśladujcie moje życie, moją miłość „tak jak Ja was umiłowałem” (J 15,9). Wystarczy więc naśladować Jezusa, by wypełniać Jego przykazania. Ale czy chodzi, tu tylko o przestrzeganie nakazów i zakazów jak chciał starotestamentowy Dekalog?

W tym momencie należy się nam małe wyjaśnienie. Otóż, przykazania najczęściej rozumiemy jako polecenia, rozkazy, nakazy, czy przepisy, tak jak ujmuje to starotestamentowy Dekalog. W przykazaniach zawiera się jakiś przymus. Z Jezusowymi przykazaniami jest jednak zupełnie inaczej. Jezusowe przykazania są skierowane bardziej do kogoś, kto chce służyć Bogu, niż do kogoś, kto musi coś wykonać. Jezus oczekuje naszej wolnej decyzji pójścia za Nim, naśladowania Go. Decyzji, która wynika z miłości do Niego, a nie z przymusu. Jezus zdaje się wiec mówić do nas wszystkich, a szczególnie do Was Marcinie i Rusłano: Raduję się z Waszej miłości i oddania dla Mnie. Wytrwajcie w tej miłości „abyście dzielili ze Mną moją radość i aby wasza radość była pełna” (J 15,11).

„Wytrwajcie w miłości mojej”. Wezwanie Jezusa nie jest łatwe. Bo zobaczcie o jakiej miłości On mówi. Miłości, która „nie zazdrości, nie przechwala się, nie unosi się pychą, nie zachowuje się nietaktownie, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z nieprawości, lecz raduje się z triumfu prawdy. Miłości, która wszystko znosi, każdemu wierzy, każdemu ufa, która wszystko przetrzyma. Miłość, która nigdy nie ustaje” (1 Kor 13,4-8). Taką miłość zobaczyliśmy w życiu Jezusa Chrystusa. Powiemy -przecież nigdy nie będziemy tak doskonali jak Jezus Chrystus. Czy Jego żądanie nie jest więc nierealne? Nie, ponieważ jak wspominałem na początku kazania Jezus dodaje nam sił do takiej miłości. Mówi do nas, że bez Niego nie możemy tego uczynić, nie możemy tak kochać żony, męża, bliźniego. Co więcej Jezus mówi „Ja was wybrałem i sprawiłem, że pójdźcie i będziecie przynosili owoc, i owoc wasz będzie trwał” (J 15,16). To Bóg pierwszy nas wybrał. To Bóg obdarzył nas swoją miłością i uczy nas miłości. To Bóg przyprowadził Marcina do Rusłany i Rusłanę do Marcina. Miłość nie jest więc tylko naszą odpowiedzialnością, Bóg we współpracy z nami rozwija naszą miłość. Małżeństwo jest więc jak ów „sznur potrójny, który się nie zerwie” (Ekl 4,12), jak pisał Kohelet. Czyli mąż i żona oraz Bóg tworzą potrójny sznur, którego nie rozerwą życiowe trudności.

„Wytrwajcie w miłości”, która idąc za myślą Apostoła Pawła jest cierpliwa i uprzejma. Na początku Waszej wspólnej drogi, ten przejaw miłości może nie będzie tak ważny. W końcu pierwsze dni, miesiące po ślubie są czasem, gdy nie widzimy swoich błędów, wad i różnych przyzwyczajeń. Z czasem jednak mogą zacząć nas irytować niektóre zachowania współmałżonka, mogą nas męczyć jego uciążliwe dla nas nawyki. I wtedy pamiętajmy o wezwanie Jezusa do trwania w miłości, do jej ciągłego odkrywania.

Wytrwajcie w miłości, która „nie unosi się pychą… nie szuka swego”. To jest sprawa bardzo ważna: istota miłości to bezinteresowny dar z samego siebie dla drugiego. Miłość to dawanie sobie uśmiechu, dobrego słowa, wyrozumiałości, wzajemnej pomocy, serdeczności. Miłość to dawanie bez obliczania ile kto ma czynić gestów miłości.

Wytrwajcie w miłości, która „wszystko przetrzyma”. Wszystko, a nie tylko do pewnego momentu. Miłość potrafi wybaczyć zawsze, jeżeli taka będzie potrzeba.

Wytrwajcie w miłości, która „nigdy nie ustaje”. Wiele wartości przeminie, to co jest dla nas tak ważne dzisiaj – dobra praca, udane wakacje czy dobra materialne już jutro może nie być tak ważne. Przeminie kiedyś to wszystko, a nawet przeminie kiedyś wiara i nadzieja. To, co pozostanie, co będzie miało wartość, z czym będziemy mogli stanąć bez wstydu przed Bogiem i ludźmi, to będzie miłość.

Marcinie i Rusłano rozwijajcie dar miłości jaki udzielił Wam Bóg. Zwracam się teraz do Nas wszystkich tutaj zgromadzonych. Pamiętajmy, że ślub wyznacza początek nowej rodziny. Marcin i Rusłana opuszczą swoje domy rodzinne po to, by założyć nowy, własny dom. Od dziś staną się mężem i żoną, małżeństwem. Dziś założą nową rodzinę. Ten dzień jest początkiem nowego życia nie tylko dla Marcina i Rusłany, lecz również dla nas tu zgromadzonych, dla ich rodziny i przyjaciół. Dla nas wszystkich świat nie będzie już całkiem taki sam, jak do tej pory. Pomiędzy nas Marcin i Rusłana wejdą jako rodzina, „już nie dwoje, ale jedno ciało” (zob. Mt 19,6). Ta sytuacja wyznacza nowe role dla nas wszystkich, nowe zadania i obowiązki. Będą też i nowe, nieznane do tej pory, radości i wzruszenia. Zwracam się do was z apelem by na ile to możliwe, w pełni Chrystusowej miłości i z mądrością – wspierajcie Marcina i Rusłanę w budowaniu ich małżeństwa.

Wytrwajmy w miłości, która jest cierpliwa, nie unosi się pychą… nie szuka swego, wszystko znosi… wszystko przetrzyma, nigdy nie ustaje.

Amen