ST 1 Mjż 12,1-9 NT Hbr 11,1-10.12,1-3 Ewangelia Jn 8,23-30
W dzisiejszej Ewangelii słyszymy Chrystusa, który mówi „jeśli nie uwierzycie we Mnie to pomrzecie w swoich grzechach” (Jn 8,24). Jak to rozumieć? Grzech niewiary powoduje śmierć duchową, ale jego skutki sięgają znacznie dalej. Otóż grzech niewiary kładzie się cieniem także na nasze codzienne życie. Grzech jest ciemnością, a w jego mroku kryją się ból, smutek, niepewność i strach oraz poczucie bezsensowności istnienia. To wszystko niszczy nasze życie, ponieważ przez grzech oddzielamy się od Boga, który jest Światłością, źródłem szczęścia i pokoju. Bóg nie chce naszego nieszczęścia, dlatego wzywa nas do wiary w Chrystusa. Dlaczego? Ponieważ pragnie naszego zbawienia, jak czytamy w innym miejscu Ewangelii Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne (Jn 3,16).
Jednak jak słyszymy w dzisiejszej Ewangelii część słuchaczy lekceważy wezwanie Chrystusa, nie chcą zastanowić się nad znaczeniem Jego słów. Mimo, że pytają Jezusa Kto Ty jesteś? to tak naprawdę nie chcą znać odpowiedzi. Dlaczego? Rozmówcy Jezusa znajdują się na terenie świątyni w Jerozolimie. Tu codziennie składa się różne ofiary wymagane przez Prawo, tu można spotkać najważniejszych nauczycieli i przywódców religijnych, ale Jezus nie jest jednym z nich. Powiedzielibyśmy, że jest spoza środowiska, które ma swoje zasady, przekonania, tradycję religijną. I które również cieszy się autorytetem wśród ludu oraz wysoką pozycją społeczną. Czy warto więc iść za Jezusem? Przecież uwierzenie w Chrystusa wiąże się ze zmianą wygodnego życia, porzuceniem dotychczasowych poglądów na temat Boga i Mesjasza, a przede wszystkim uznaniem swojego grzechu niewiary. Z podobną postawą możemy spotkać się i dzisiaj. Niektórzy wolą traktować osobę Jezusa bardziej jako wdzięczny temat do dysput i dociekań teoretycznych. Czyli mówią o Jezusie, ale nie żyją z Nim. A decyzja życia z Jezusem, pójścia za Nim wymaga nie tyle porzucenia grzechu, ale zdania się na Boga, bezgranicznego zaufania Mu. Tym właśnie jest wiara, którą w biblijnej perspektywie należy rozumieć jako naszą więź z Bogiem, z którym pielgrzymujemy przez życie. Te prawdę wyraźnie widać to w czytanym dzisiaj fragmencie Listu do Hebrajczyków.
List do Hebrajczyków przedstawia w swoim nauczaniu chrześcijańską wspólnotę jako lud pielgrzymów, który podąża drogą Chrystusa naszego Przewodnika. Nasza wędrówka do Boga jest możliwa dzięki wierze. A skoro wiara jest tak ważna, to jak należy rozumieć własną wiarę? Jak ją scharakteryzować? A przede wszystkim jak ją pogłębiać, rozwijać? Poszukajmy w czytanym tekście odpowiedzi na te pytania.
W pierwszym z czytanych wersetów słyszymy dobrze znaną nam definicję wiary. Wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym czego nie widzimy. Wyjaśniając ten werset można powiedzieć, że wierzyć to tak żyć w dni dzisiejszym, jakby zaświtała już w nim, przewyższająco wszelkie wyobrażenia przyszłość. To wplatać w powszedni dzień, w powszednie sprawy naszego zwyczajnego życia coś z niewidzialnego świata, coś z rzeczywistości Boga. Z rzeczywistości, którą oczekujemy i do której zmierzamy. Wierzyć to znaczy być bożym pielgrzymem, dla którego prawdziwe życie znajdują się poza horyzontem tego świata.
W dalszej części Listu autor rozwija swoje intuicje, dotyczące wiary, przywołując przykłady starotestamentowych bohaterów wiary. Najwięcej miejsca poświęca Abrahamowi. Dlaczego? Wiara w nauczaniu Starego Testamentu jest ujmowana jako droga z Bogiem. Jest to relacja ufności i więzi z Bogiem, co szczególnie widać na przykładzie Abrahama, który na wezwanie Boga wychodzi z Ur i rusza w nieznane. Uwierzył słowom Boga, choć nie wiedział jak wygląda i gdzie jest owa ziemia obiecana.
W trakcie tej wędrówki Abraham nawiązuje i pogłębia przyjaźń z Bogiem. Możemy powiedzieć jest z Nim w dialogu, relacji. To tym samym wskazuje na dynamiczną rzeczywistość wiary. Na czym to polega? Abraham uczy się wiary nie poprzez rozumowe analizy i spekulacje, ale głównie przez doświadczenie. Można powiedzieć Bóg mówi do Abrahama, Pójdź za mną, bądź mi posłuszny a zrozumiesz. Podobnie było w przypadku powołania uczniów przez Jezusa. Zauważmy, Jezus powołując uczniów nie wymagał od nich by Ci wpierw uznali w Nim Jezusa Mesjasza Syna Bożego, ale by poszli za nim. W trakcie wędrowania z nim są powoli wprowadzani w tajemnicę Chrystusa.
Słowo Boże uczy nas, że jesteśmy pielgrzymami jak Abraham, który wędruje w nieznane. Jak ważna jest ta myśl, zobaczymy gdy zestawimy Abrahama z mitologicznym Odyseuszem. Abraham opuścił swoją ziemię ojczystą raz na zawsze i poszedł wędrować w kierunku nieznanej ziemi obiecanej. W przeciwieństwie do Abrahama Odyseusz wyruszył z Itaki w daleką podróż, ale wrócił do niej z powrotem. On właśnie symbolizuje powrót do siebie, tego co własne i znane. Inaczej mówiąc w naszym życiu nie przekraczamy granic swoich przyzwyczajeń, raz wybranych poglądów, czy tego jak praktykujemy naszą wiarę (modlitwę, służbę).
Inaczej jest z Abrahamem, on symbolizuje drogę w nieznane. Co to oznacza? Abraham w całym swoim życiu nigdy nie zagrzał miejsca, gdzie by nie poszedł prowadzony głosem Boga wciąż przeżywa to samo: wyjście, tułaczka, osiedlenie się i znowu wyjście. Jednak co ważne nie jest to pójście na oślep, ale pójście za głosem Boga. Warto byśmy w podobny sposób uczyli się przeżywać własną wiarę. Jak to może wyglądać? Najprościej mówiąc powinniśmy kształtować w sobie postawę ustawicznego uczenia się. Bóg chce byśmy nie zamykali go w swoich sztywnych i ciasnych teoriach, obrazach. Jak powiedział Carlo Carletto: „Bóg jest nowością, Bóg jest zaskoczeniem, Bóg jest przejawem twórczego działania”.
Podobnie jak Abrahama myślę, że i w naszym życiu Bóg uczy nas ze środka naszego doświadczenia, jak i poprzez spotkanie z „innością”, z innymi chrześcijanami. Przez dialog z braćmi i siostrami z innych Kościołów. Czasami inni chrześcijanie wydają się nam niepotrzebni, bo uważamy, że nasza tradycja wyznaniowa, duchowość jest wystarczająca i pełna. A właśnie dzięki spotkaniu, dialogu z innymi jest możliwe zobaczenie naszych własnych ograniczeń i braków. Jezus Chrystus jest polifoniczny, czyli Jego nieskończone bogactwo dźwięków może oddać tylko orkiestra chrześcijańskich Kościołów, a nie jeden muzyk, jeden instrument. Warto więc słuchać, rozmawiać i uczyć się od innych chrześcijan.
Wróćmy do fragmentu Listu do Hebrajczyków. Autor listu pisząc o Abrahamie i innych bohaterach wiary stawi nam ich za wzór. Stanowią oni ów „obłok świadków”. Jednak głównym wzorem dla nas jest Jezus Chrystus, o którym słyszymy, że jest twórcą naszej wiary i ją doskonali.
Wiara jak zobaczyliśmy już to na przykładzie Abrahama jest pielgrzymką. Zawiera więc w sobie jakiś ruch, dynamizm. I ten aspekt ruchu widoczny jest kolejnym obrazie jaki stosuje autor Listu. Czytamy: Przeto i my mając około siebie tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami. Otóż nasze chrześcijańskie życie podobne jest to biegu na stadionie. Trybuny stadion wypełniają wspomniany świadkowie, którzy są nie tylko widzami, ale także tymi, którzy udowodnili swoim życiem, że zawierzyli Bogu. Aby móc biec na stadionie mamy zrzucić wszystko, co nam przeszkadza w ruchu, czyli co odciąga od celu naszego biegu. Mamy również odrzucić grzech, który nas otacza lub tłumacząc to inaczej, który „łatwo lgnie do nas”. Odrzucając więc od siebie wszystko co spowalnia rozwój naszej wiary oraz grzech mamy biec wytrwale.
Do naszego biegu potrzebujemy sił, dobrej kondycji, która zapewni wytrwałość i konsekwencję. Powiedzielibyśmy inaczej potrzebujemy mocnego dopingu. Takim dopingiem jest Bóg Jezus Chrystus. Jak czytamy, należy się wpatrywać w Niego, ponieważ jest On sprawcą i dokończycielem naszej wiary. Co to oznacza? Jezus jest Tym, który budzi naszą wiarę – On ją wyzwala, przychodząc do nas z wezwaniem „pójdź za mną”. I dalej prowadzi nas w wierze jako Nauczyciel. A nawet więcej jako Przewodnik, który wytyczył drogę do Boga i zarazem prowadzi nas, idzie przed nami. Użyte w tekście imię Jezus bez słowa Chrystus ma podkreślić człowieczeństwo naszego Zbawiciela. Jezus jako człowiek dokończył bieg, dotarł do mety i tym samym umożliwił nam udział w biegu. To jakby cząstka nas samych, znajdowała się już teraz na mecie, czyli u Boga. Jezusowy bieg pokazał nam jak powinno wyglądać chrześcijańskie życie, pokazał na czym polega prawdziwe człowieczeństwo, pokazał jak powinna wyglądać chrześcijańska wiara. Droga Jezusa jest więc Twoją i moja drogą. Wpatrujmy się więc w Jezusa, który jest twórcą naszej wiary i ją doskonali. Amen
Kazanie wygłoszone na nabożeństwie ekumenicznym w Parafii Ewangelicko-Augsburskiej Św. Trójcy w Lublinie