Patrzę z ufnością w ekumeniczną przyszłość

Patrzę z ufnością w ekumeniczną przyszłość – rozmowa z ks. Dariuszem ZUBEREM  (pastorem parafii  Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego w Ełku i w Starych Juchach)

— Ilu wiernych liczy księdza parafia i jaki teren obejmuje? Jaki procent wiernych uczestniczy w niedzielnych nabożeństwach? Czy jest to księdza pierwsza parafia?

— Parafia, podobnie jak w przypadku wspólnot większości Kościołów mniejszościowych w naszym kraju, ma charakter diasporalny. To znaczy, ze jesteśmy w rozproszeniu. Paraa liczy około 150 wiernych i jej teren obejmuje powiat ełcki. Blisko Ełku, w Starych Juchach, znajduje sie nasza druga paraa obejmująca obszar Starych Juch i okolic. Jest nieduża, bo liczy 20 osób. W nabożeństwach w parafiach średnio uczestniczy 40 procent wiernych. Parafie w Ełku i Starych Juchach to moje obecne miejsca służby. Wcześniej posługiwałem w Gdańsku, Poznaniu, Lublinie, Warszawie i Olsztynku.

— Dane statystyczne informują, ze obecnie w Polsce w Kościele Ewangelicko-Metodystycznym jest ponad 20 księży. Czy sa wśród nich kobiety?

— W naszym Kościele duchownym może zostać zarówno mężczyzna, jak i kobieta, którzy spełniają wymogi stawiane przez prawo kościelne. Obecnie w gronie duchownych jest przygotowująca sie do ordynacji pastora Monika Zuber – moja żona. Jest ona na razie jedyna kobieta starająca sie o ordynacje i służąca w naszym Kościele w Polsce. Poza granicami Polski, w Europie i na innych kontynentach, w Kościołach metodystycznych kobiety sa duchownymi od wielu lat. Ich służbę ceni sie wysoko, gdyż z poświeceniem budują i rozwijają Kościół, angażują sie w prace duszpasterska i społeczna. 

 — W doktrynie Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego jest m.in. stwierdzenie, ze Bóg działa na człowieka, gdy ten prowadzi „duchowe rozmowy”. Co to znaczy? Czy do „duchowych rozmów” zaliczamy również modlitwę?

— W doktrynie naszego Kościoła wyróżnia sie tzw. środki łaski, czyli sposoby oddziaływania Boga na człowieka, a mówiąc inaczej: sposoby przychodzenia Boga do człowieka. Bóg przychodzi do nas, spotyka sie z człowiekiem za pośrednictwem swojego Słowa, a dzieje sie to w przestrzeni Kościoła jako wspólnoty uczniów i uczennic Jezusa Chrystusa. Doświadczenie przyjścia Boga do człowieka jest tak naprawdę wydarzeniem, które rozgrywa sie miedzy Bogiem i człowiekiem oraz miedzy człowiekiem a człowiekiem. Dla opisania tej prawdy nasz Kościół używa wspomnianego pojęcia – „środków łaski”. Tymi środkami łaski jest po pierwsze modlitwa, zarówno indywidualna, jak i w społeczności. Dalej studia Pisma Świętego, tzn. czytanie, słuchanie oraz medytacja nad nim tak indywidualnie, jak i we wspólnocie z innymi chrześcijanami. Obok tego szczególnymi środkami łaski sa sakramenty chrztu św. i Komunii św. Z uwagi na jednorazowy charakter sakramentu chrztu św. nasz Kościół w szczególny sposób zachęca wiernych do jak najczęstszego przyjmowania sakramentu Komunii św. Listę środków łaski kończy post i braterskie rozmowy, czyli rozmawianie o wierze i jej praktyce z innymi chrześcijanami.

— W Kościele Ewangelicko-Metodystycznym oprócz duchownych posługują świeccy kaznodzieje. Kto nim może zostać? Czy również sa w księdza parafii?

— Świeccy kaznodzieje to bogactwo i błogosławieństwo naszego Kościoła. Wspierają pastora w parafii, tak przez aktywność ewangelizacyjna, jak i służbę zwiastowania i nauczania Słowa Bożego. Jak podkreślał metodystyczny teolog Albert Butler, to właśnie świeccy sa tymi, którzy idą z imieniem Chrystusa do sklepów i na rynki tego świata. Sa jego męczennikami i sługami. Świeckim kaznodzieja może zostać członek parafii, który odbył odpowiednie kursy przygotowawcze (teologia konfesyjna, sztuka interpretacji Pisma Świętego, homiletyka) i jest człowiekiem nieposzlakowanej opinii, oddany Bogu, ludziom i Kościołowi. W mojej parafii na razie nie ma świeckiego kaznodziei, ale sa kandydaci.

— Jest ksiądz autorem artykułów poświeconych czołowej dla metodystów postaci – Jana Wesleya. Co najbardziej ceni ksiądz u tego reformatora i co w obecnym czasie jest szczególnie ważne z jego przemyśleń?

— Jan Wesley, twórca metodyzmu, w swoim chrześcijańskim życiu obok teologicznej refleksji kładł nacisk na racje serca, które odsłaniają sie w doświadczeniu pewności zbawienia, bliskości Boga (łaska usprawiedliwiająca) i wspólnego wędrowania z Nim i dla Niego, czyli uświecania sie (łaska uświęcająca). Cenie także to, ze Wesley akcentował działalność społeczna. Ewangelia nie zamyka sie tylko do murów Kościoła, sal katechetycznych, ale musi mieć jak najszerszy kontakt z ludzkim życiem. Wesley powiedział, ze nie ma innej religii jak socjalna, nie ma tez uświecenia (zbawienia) bez socjalnego uświecenia (zbawiania). Zakładał domy opieki, szkoły, szpitale, działał na rzecz zniesienia niewolnictwa. Ujmuje mnie również jego otwartość. Jednym z haseł naszego Kościoła sa słowa: Otwarte serca, otwarte umysły, otwarte drzwi – takimi pragną być ludzie, których nazwano metodystami.

 — Po temacie pracy doktorskiej widać, ze dla księdza ważni i interesujący sa myśliciele katoliccy otwarci na innych, na inne wyznania, odważni w poglądach teologicznych i filozoficznych, bo takimi sa księża Tischner i Hryniewicz. Co w ich poglądach jest księdzu najbliższe?

— Ks. Józefa Tischnera cenie za filozofię dramatu. Jego filozofia dobra i wolności dała mi racjonalne podstawy do myślenia o Dobru jako podstawie i źródle człowieka i świata. Bóg jest przede wszystkim Dobrem i z tego Dobra wyrasta wolność, która tylko w Nim ma swój sens i racje istnienia. Wczytywanie sie w filozoficzne analizy Tischnera modelowało moje niedoprecyzowane przekonanie o Dobru człowieka, o Dobru, które jest fundamentem każdego bytu. To przekłada sie na bliskie mi duszpasterstwo uprawiane w optyce pedagogiki pozytywnej, zaufania człowiekowi, wiary w jego dobro. Obecne w twórczości Tischnera myślenie o Bogu traciło mi jednak jakimś brakiem, jakby zatrzymaniem myśli. Bo skoro Bóg jest dobry i pragnie zbawienia człowieka, to co ze złem i grzechem, potępieniem? Czy człowiek poza granica śmierci może skrystalizować sie w swojej decyzji przeciw Bogu? Tischner pozostawił te pytania bez odpowiedzi. I właśnie one doprowadziły mnie do spotkania z myślą ks. Wacława Hryniewicza. W niej znalazłem teologiczne dopowiedzenie filozoficznych analiz Tischnera. W teologii ks. Hryniewicza bliskie jest mi definiowanie człowieka jako homo paschalis. Słowo „pascha” oznacza przejście. Przejście od bezsensowności do sensowności, od niepokoju do pokoju, od zagubienia do ocalenia, od niewoli do wyzwolenia, od śmierci do życia. Ważna dla mnie jest formułowana przez Hryniewicza teologia uniwersalizmu nadziei. Księdza Hryniewicza cenie również za sztukę ekumenicznego myślenia.

— Czy zauważalna obecnie krytyka Kościoła katolickiego wpływa tez negatywnie na obraz Kościoła protestanckiego? A może krytyka katolików wzmacnia protestantów?

— Jako Kościół mniejszościowy jesteśmy w cieniu Kościoła rzymskokatolickiego. Negatywny obraz tego Kościoła pośrednio przekłada sie na postrzeganie Kościołów w ogólności. Przez to, ze żyjemy w kraju zdominowanym przez jeden Kościół, wielu ludzi często nie zdaje sobie sprawy, ze sa inne Kościoły. Stad myślę, ze krytyka Kościoła większościowego nie musi wzmacniać Kościołów protestanckich.

— W Kościele katolickim niedawno Benedykt XVI ogłosił Rok Wiary. Czy nie jest to dobra sposobność, aby właśnie na płaszczyźnie wiary patrzeć ekumenicznie w przyszłość?

— Nasza chrześcijańska wiara jest ciągle w drodze. Gdy myślę o wierze, mam przed oczyma biblijnego Abrahama. Uosabia on pójście za głosem Boga. W podobny sposób pragnę praktykować własna wiarę. Chce kształcić w sobie postawę ustawicznego uczenia się. Jestem przekonany, ze Bóg chce, byśmy nie zamykali Go w swoich sztywnych i ciasnych teoriach, obrazach. Jak powiedział Carlo Carletti: Bóg jest nowością, Bóg jest zaskoczeniem, Bóg jest przejawem twórczego działania. W kontekście tak rozumianej i praktykowanej wiary patrzę z ufnością w ekumeniczna przyszłość.

— Co najbardziej księdza martwi w rozdarciu wyznaniowym chrześcijan?

— Wielowyznaniowość chrześcijaństwa jest dla mnie tak naprawdę bogactwem. Tak było od początku chrześcijaństwa. Widać to juz w Piśmie Świętym, w różnicach pomiędzy Kościołami wywodzącymi sie od Apostoła Jana, Apostoła Pawła czy Apostoła Jakuba. Dlatego jestem wielkim przeciwnikiem znoszenia różnic, ujednolicania. W końcu dzięki inności jest możliwa inspiracja, twórczy niepokój, przekraczanie granic własnej tradycji religijnej. Mówiąc słowami ks. Jana Twardowskiego, gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, to nikt nikomu nie byłby potrzebny. Wielowyznaniowość wtedy jest zła, gdy każde z wyznań tworzy getto, oddziela sie od innych chrześcijan, traktuje siebie jako lepszych, bardziej Chrystusowych, zawężając chrześcijaństwo do tej konkretnej konfesji, konkretnego Kościoła, konkretnej kultury. Rozdarcie w szczególny sposób ujawnia sie, gdy dany Kościół definiuje siebie przez negacje drugiego Kościoła: nie jesteśmy jak tamci – w domyśle: ci źli heretycy. Dopiero wtedy – uważam – można mówić o grzechu rozdarcia.

— Na czym głównie powinny koncentrować się wysiłki ekumeniczne różnych kościołów chrześcijańskich?

— Moim zdaniem na polu dialogu ekumenicznego zrobiono juz dużo, wypracowano wiele wspólnych deklaracji. Jednak ciągle brakuje wprowadzenia życzliwego „ducha ekumenicznego dialogu” w życie przeciętnych duchownych, a przed wszystkim wiernych. Ekumenizm rozgrywa sie nad głowami zwyczajnych wiernych, przeważnie jest domena teologów. Trzeba ożywić ekumeniczne deklaracje chrześcijańską praktyką. Dzięki zwyczajnemu spotykaniu sie różnych chrześcijan, dzięki wspólnym inicjatywom jest możliwe poznanie siebie, uwolnienie sie od niewoli wygodnego stereotypu. Łatwiej bowiem poruszać sie w obszarze nieprawdziwych, krzywdzących uproszczeń, jak na przykład: ewangelik-metodysta to Niemiec, a katolik to taki, co modli sie do papieża i Maryi zamiast do Boga. Zachęcam do poznawania innych chrześcijan. A o tym jak wartościowe może być spotkanie z „innością”, widać na przykładzie Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan. Wtedy przez udział w nabożeństwach innych Kościołów, możemy spotkać się z innymi chrześcijanami, doświadczyć i nauczyć sie czegoś nowego o własnej wierze, naszym Kościele. W końcu zawsze lepiej widać nasze zalety – to, co może być bogactwem dla innych, jak i nasze wady – „inkwizytorskie” postawy wobec innych, wynikające z zawężenia chrześcijaństwa do naszego Kościoła. Myślę, ze odpowiedzialnością każdego chrześcijanina jest być gotowym uczyć się od innych.

Rozmawiał: ks. Jerzy Sikora

Wywiad ukazał się w miesięczniku Diecezji Ełckiej Kościoła Rzymskokatolickiego MARTYRIA