O skromności i gościnności (Łk 14,1.7-15)

ST Jr 2,5-13  NT Hbr 13,1-8.13-17  Ewangelia Łk 14,1. 7-15 Rok C

Życie w dzisiejszych czasach można porównać do wyścigu. Reguły, którymi cechują się zawody sportowe – wygrywa tylko najlepszy, obowiązują teraz praktycznie w każdej dziedzinie naszego życia. Najwyraźniej jest to widoczne na rynku pracy, gdzie    ciągle trzeba być lepszym od kogoś, aby dostać podwyżkę, awans   czy po prostu, aby nie stracić pracy. Powiem nawet więcej w tym dzisiejszym wyścigu nie chodzi tylko o bycie najlepszym, ale również o to by potrafić się jak najlepiej sprzedać, promować, pokazać jakim się jest dobrym pracownikiem, uczniem, studentem. A ujmując to słowami dzisiejszej Ewangelii „zajmować pierwsze miejsce przy stole”, nie czekając na gest gospodarza, który nas wywyższy. Pomyślcie jak odmiennie w tym kontekście brzmią słowa Jezusa. „Każdy kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża będzie wywyższony”. Czy oznacza to więc, że zasada współzawodnictwa, gdy pragniemy zmagać się z innymi, aby zwyciężać, być lepszym jest zła? Spytamy dalej co jest złego w tym, że znając własną wartość chcemy ją promować? Co złego w tym, że chcemy wyzwalać się z własnych kompleksów? Czy Jezusowi chce, abyśmy się poniżali, umniejszali własną wartość, kompetencje zawodowe i inne zdolności?

Otóż nie, Jezus Chrystus chce nauczyć nas czegoś o relacjach międzyludzkich. Bo zauważcie w tym dzisiejszym wyścigu musimy ciągle się porównywać z innymi. Czyli szukać tych lepszych, których trzeba pokonać, ponieważ to da nam awans zawodowy. I oczywiście dla dodawania sobie sił, do mobilizowania się trzeba też pamiętać o tych pokonanych, jestem lepszy od tego czy tamtego. Dałem rade ich pokonać, to pokonam innych… Ale takie porównania rodzą frustrację, albo pychę, które z kolei  niszczą drugiego człowieka i nas samych,  bo przecież zawsze znajdę lepszych od siebie, a wywyższanie się na innymi, czyli pycha, bardziej uczy gardzić innymi niż ich kochać. Zobaczmy czego na temat relacji międzyludzkich uczy nas Jezus.

W czytanej Ewangelii widzimy Jezusa, który w szabat gości na uczcie u jednego z ważniejszych faryzeuszy.  Wiele uczt opisywanych w Nowym Testamencie wynika ze stosowania prawa o dziesięcinach. Co trzy lata wszystko co było dziesiątą częścią przychodów tego roku, nie było oddawane lewitom na rzecz ich posługi, lecz pozostawało w domu. Te środki miały być przeznaczone na potrzeby „obcych, sierot i wdów, aby jedli i nasycili się”. W historii, o której słyszeliśmy jest inaczej. Gospodarz uczty zaprosił ludzi wpływowych, faryzeuszy, licząc na ich odwzajemnienie. Ci przychodząc na ucztę zajmują najlepsze miejsca przy stole. Jak byśmy powiedzieli dzisiejszym językiem promują się, pokazują innym jacy są ważni, kompetentni i wpływowi. A jak wiemy z Ewangelii uczta odbywała się u jednego z przedniejszych faryzeuszy, więc z pewnością jest tam sama śmietanka towarzyska i każdy z przybyłych chce się pokazać i sprzedać jako jak najlepszy faryzeusz i uczony w żydowskim Prawie, najbardziej kompetentny w znajomości teologii.

Takie zachowanie jak i sposób dobierania gości przez gospodarza przyjęcia krytykuje Jezus opowiadając przypowieść o uczcie weselnej. Czytamy w przypowieść o tym, że należy zachować pokorę, kiedy ktoś zaprosi nas na ucztę. Jeśli wybierzemy sobie najskromniejsze miejsce przy stole, to możemy je zamienić tylko na miejsce godniejsze. To wielki zaszczyt, kiedy gospodarz powie: „Przesiądź się wyżej”, lecz zniewaga, kiedy każe ustąpić miejsca innemu gościowi i zająć ostatnie miejsce. Czy Jezusowi chodzi więc o to, abyśmy się poniżali? Przecież często postawa uniżania się jest fałszywą skromnością, bo oczekujemy uznania od innych za ów gest uniżenia.

Nie, Jezus mówiąc te przypowieść  piętnuje pychę uczonych w Piśmie i faryzeuszów. W końcu w innym miejscu Ewangelii czytamy „Strzeżcie się uczonych w Piśmie, którzy z upodobaniem chodzą w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach” (por. Mt 23,6-7). Jezus musiał niejednokrotnie widzieć przywódców religijnych zabiegających o najlepsze miejsca dlatego gani ich pychę, która skutkuje postawą obłudy, egoizmu i czynieniem czegoś na pokaz, aby  szukać poklasku ze strony innych. Jezus potępia również postawę pychy ponieważ zamka ona nasze serca na tych, którzy potrzebują naszej pomocy.

Wyjaśniają to następne słowa Jezusa z jakimi zwraca się On do gospodarza uczty. Jezus mówi mu: Gdy dajesz obiad, albo wieczerzę, nie zwołuj swoich przyjaciół ani swoich braci, ani swoich krewnych, ani bogatych sąsiadów, żeby cię czasem i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś już odpłatę. Lecz gdy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i ślepych. I będziesz błogosławiony, bo nie mają Ci czym odpłacić. Odpłatę będziesz miła przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych. Można sobie wyobrazić jakim wstrząsem dla gospodarza musiałby być te słowa. Faryzeusze bowiem pogardzali ludźmi, którym się nie powiodło i którzy w ich mniemaniu ponosili kary za grzechy przodków, co ujawniało się w chorobach. Do takich ludzi należeli ludzie między innymi ubodzy, sparaliżowani, chromi i niewidomi. Należy oczywiście dodać, że faryzeusze pełnili wobec nich uczynki miłosierdzia, ale robili to bardziej by się pokazać innym. Jezus mówi, że tak postawa nie podoba się Bogu. Nasza pomoc wobec innych nie może być warunkowana interesownością. Pomogę temu bliźniemu, który może mi się zrewanżować. Naśladowca Chrystusa nie dzieli się jedzeniem, aby to samo otrzymać w zamian. Nasza troska okazana wobec potrzebujących ma być odbiciem Bożej troski. O której czytamy w innym miejscy Ewangelii, gdy Jezus mówi, że mamy być jak Ojciec nasz w niebie, którego słońce świeci tak nad złymi i dobrymi. Czyli ciepło naszej miłości ma ogrzewać wszystkich tych, którzy są wokół nas.

Jak czytamy dalej w omawianym fragmencie Ewangelii jeden z uczestników uczty zrozumiał Jezusową naukę, że dzielenie się chlebem i innymi dobrami z potrzebującymi jest prawdziwym naśladowaniem Boga, i że lepiej otrzymać pochwałę od Boga, niż od ludzi. „Błogosławiony, kto będzie spożywał chleb w Królestwie Bożym”. Słowa te odsłaniają przed nami ważną prawdę o naszej przyszłości i teraźniejszości. Otóż chrześcijańska wiara, która jest czynna w miłości zawiera w sobie

obietnice przyszłego szczęśliwe życie z Bogiem po śmierci. Ale obok tego zawiera również  obietnicę Bożego błogosławieństwa, czyli szczęścia, które jest naszym udziałem tu i teraz.

Podsumowując dzisiejszą lekcję Ewangelii pamiętajmy o tym, że Chrystus w ostrzega nas, „strzeżcie się, abyście swoich pobożnych uczynków nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli”. Zachodzi tu pewne napięcie w pogodzeniu słów Jezusa z naszym chrześcijańskim życiem. Bo z jednej strony Chrystus wzywa do życia ukrytego, a z drugiej poucza, że nikt nie chowa światła pod korcem, ale je stawia na świeczniku, aby je wszyscy widzieli i chwalili Boga. Nasze chrześcijańskie życie ma cechować pokora i skromność oraz publiczne świadectwo. Ludzie musza nas widzieć i słyszeć. I chodzi o to, aby tak spełniać swoje obowiązki i prace, aby przede wszystkim podobać się Bogu. Wszyscy mają mnie widzieć, ale widząc mnie maja chwalić Boga.

Jezus Chrystus w dzisiejszej Ewangelii zadaje mnie, Tobie, Nam następujące pytania:

Dla kogo pracuję, uczę się? Dla rozwijania się, troski o siebie i o innych, czy po to by być podziwianym przez znajomych w pracy, w szkole ?

Co mną kieruje, gdy biorę udział w różnych konkursach w pracy, w szkole, w domu? Chęć rozwijania własnego talentu czy pragnienie pokonania rywali?

Co przeżywam gdy nie otrzymam awansu, podwyżki?

Czy potrafię ciszyć się zwycięstwem innych?

Uczmy się od Jezusa, który był cichy i pokornego serca. Amen