Analizując swoją drogę do Boga, moje spotkanie z Nim właściwie mogę, z dzisiejszej perspektywy, powiedzieć, że był On cały czas obecny w moim życiu. Wychowałem się w pobożnej rodzinie, dlatego Bóg zawsze był jedną z ważnych wartości mojego życia. Jednak wraz z wiekiem stawał mi się coraz dalszy. Dlaczego tak się działo? Trudno mi dać prostą odpowiedź. Na pewno wiązało się to, z moim przekonaniami i głownie z praktyką chrześcijańską, w których Bóg był raczej dodatkiem do życia, był jakby obok codzienności. Takie podejście spowodowało między innymi to, że sakrament bierzmowania był ostatnim „wydarzeniem” wiary, które wtedy tak głęboko przeżywałem. W mojej parafii i rodzinie brakło odpowiedniej kontynuacji do podtrzymywania i rozpalania płomienia wiary, jaki wyrażało właśnie bierzmowanie. Od tego czasu coraz bardziej oddalałem się od Boga, aż do definitywnego rozstania się z Nim w wieku nastoletnim. Wtedy też moje życie zaczęły wypełniać wartości hedonistyczne – ważnym teraz było dla mnie smakowanie uciech życia, które nie rzadko wypełniał świat używek. Po kilku latach z końcem szkoły średniej mój styl życia stawał się dla mnie coraz bardziej pusty, coraz boleśniej odczuwałem własne zagubienie, wynikające z braku poczucia sensu swojej egzystencji. Próbowałem zagłuszyć nurtujące mnie pytania układaniem apologetyki własnego sytemu rozumienia świata i życia, które miał być tylko horyzontalne – poza tym życiem, tym światem nic nie ma. Jednak to nie starczyło z czasem Bóg, zaczął coraz częściej pukać do mojego serca.
Bardzo ważną osobą, która pomogła mi w poszukiwaniu Boga był mój kolega, Jarek, a jak się później okazało mój szwagier. Właśnie on spowodował to, że zaintrygowała mnie osoba Jezusa Chrystusa i chrześcijaństwo. Moje ówczesne zainteresowanie chrześcijaństwem wiązało się nie tylko z niepokojącymi pytaniami jakie mi stawiał (dlaczego i po co żyję, kim był Chrystus, czy to jest ważne dla mnie itp.), ale i tym, że mogłem zobaczyć jego autentyczne chrześcijańskie życie, nie jakąś udawaną pobożność. Co był tym wymowniejsze, ponieważ miałem okazję znać jego „wcześniejsze” życie, nim spotkał Chrystusa na swojej drodze. Ten wyraźny kontrast bardzo mnie intrygował, chciałem wiedzieć dlaczego Jarek wybrał taki sposób życia, bez nadużywania różnych używek, imprez, agresywnych zachowań i przy tym był człowiekiem szczęśliwym, a przede wszystkim spokojnym. Właśnie ów spokój był tym za czym szczególnie tęskniłem. Odczuwałem bolesny brak poczucia sensu własnego życia i w tym gąszczu niepokoju zrodziło się we mnie pragnienie szukania Boga. W tym czasie czytałem wiele książek poświęconych różnym religiom, wyznaniom, ale i również tym z dziedziny ezoteryki. Chrześcijaństwo w tym czasie było dla mnie nazbyt naiwne, uważałem je raczej za zbiór różnych mitów, ale z czasem wydawało mi się najbardziej prawdopodobne z wszystkich analizowanych przez mnie religii. W czasie tych moich poszukiwań towarzyszył mi Jarek, który nie dawał mi odpowiedzi, tylko zachęcał mnie do dalszych poszukiwań.
Z czasem moje intelektualne badania wzbogaciła modlitwa. Z dzisiejszej perspektywy trudno mi sobie przypomnieć, kiedy i w jakim momencie w tych moich poszukiwaniach pojawiła się modlitwa, ale wiem, że była przełomowym krokiem w stronę Boga. Do dzisiaj przechowuję w pamięci wspomnienia tych wielu wieczorów kiedy wpatrywałem się w gwiazdy, mówiąc do Boga: Jeżeli Jesteś pomóż mi uwierzyć, doświadczyć tego, że Jesteś, pokaż mi gdzie szukać… i dalej pamiętam, że powyższe modlitwy zawsze przeplatały wypowiadane głośno w stronę Boga marzenie, o tym jak bardzo chciałbym by Ewangelia o Jezusie Chrystusie była „prawdą” – tym na czym mogę układać sens życia. Modliłem się tak kilka miesięcy, równocześnie czytając poświęcone osobie Jezusa Chrystusa książki, jakie podrzucał mi, poznany dzięki Jarkowi, Pastor z Kościoła Chrześcijan Baptystów w Tarnowie. Po jakimś czasie zacząłem uczęszczać do Zboru Baptystów – tam moja kiełkująca już wiara znalazła odpowiedni grunt do dalszego wzrostu. Na przestrzeni tych kilkunastu miesięcy, od „czasu egzystencjalnego niepokoju” po spotkania z Jarkiem i w końcu spotkanie z Zborem Baptystycznym trwało moje nawrócenie, a inaczej mówiąc doświadczenie spotkania z Bogiem, które, gdy myślę o swoim życiu jest tym punktem, dzielącym na „przed” i „po”. W mojej drodze do Boga intelektualne poszukiwania były tylko środkiem, własne doświadczenie przypomina mi ewangeliczną zasadę, że to Bóg wyciąga pierwszy rękę w stronę zagubionego człowieka. Dzięki czemu jest możliwa ludzka odpowiedź, czyli wiara, więź z Bogiem (znajduje to odzwierciedlanie w metodystycznej nauce o łasce uprzedniej).
Głód poznawania Boga zaowocował u mnie decyzją podjęcia studiów teologicznych. Zdecydowałem się na studia w ówczesnym Biblijnym Seminarium Teologicznym we Wrocławiu (obecnie EWST). To był bardzo ważny okres układania podstaw własnej wiary. W ekumenicznej atmosferze seminarium i poprzez różne doświadczenia na polu służby chrześcijańskiej (np. praca ze studentami w Ruchu Nowego Życia, praca opiekuńczo-wychowawcza wśród dzieci i młodzieży w ramach Fundacja Młodzież dla IMG_5158Chrystusa, spotkania z młodzieżą z różnych wyznań w ramach Grupki Ekumeniczna EQ u OO Dominikanów, praktyczne poznawanie problemów misji i ewangelizacji w ramach spotkań Biblijnego Stowarzyszenia Misyjnego) tworzyły się ramy mojego myślenia teologicznego i praktyki wiary.
Na studiach w seminarium poznałem również moją przyszłą żonę, Monikę, w osobie której znalazłem podobną sobie jak i inspirującą duszę, tak w dziedzinie wartości, myślenia teologicznego jak i chrześcijańskiej wrażliwości na drugiego człowieka (duszpasterstwo). Po skończeniu seminarium zostaliśmy we Wrocławiu, gdzie przez prawie trzy lata angażowałem się w służbę II Zboru Chrześcijan Baptystów we Wrocławiu (np. prowadzenie katechezy dla dzieci i młodzieży, prowadzenie grup biblijnych, głoszenie kazań). W między czasie kończyłem studia teologiczne na ChAT-cie w Warszawie, co pozwoliło mi pogłębić wiedzę teologiczną, a przede wszystkim studia potwierdziły, że moje właściwe „miejsce teologiczne” stanowi obszar teologii ewangelickiej. Studia w Warszawie pomogły mi bardziej odkryć piękno metodyzmu, co w efekcie, po tym jak przeprowadziliśmy się z Moniką do Trójmiasta zaowocowało pragnieniem przyłączenia się do Zboru metodystycznego. W ten sposób trafiłem do gdańskiej parafii, tam mogłem już w praktyczny sposób (nie tylko książkowy jak dotychczas) poznać metodystyczną liturgię i zasady życia chrześcijańskiego. W Zborze poznaliśmy życzliwe i otwarte osoby, które wraz z Pastorem pomogły nam podjąć decyzję o konwersji. Cieszymy się, że staliśmy się częścią wspólnoty metodystycznej i w gdańskiej parafii znaleźliśmy miejsce duchowego wzrostu, gdzie obok uczenie się od sióstr i braci możemy również służyć Wspólnocie.
Gdańsk, czerwiec 2007 A.D.
Dariusz Zuber
Artykuł opublikowano w miesięczniku Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego w RP pt. Pielgrzym Polski Nr 9 (815) Warszawa 2007.