Dramatyczność wiary – refleksje nad „próbą Abrahama w krainie Moria”

768px-michelangelo_caravaggio_022

WSTĘP

Opisana w Księdze Rodzaju 22,1-19 historia uchodzi za jedną z najpiękniejszych i najbardziej poruszających opowieści Starego Testamentu, co bez wątpienia wynika z nagromadzonego w niej dramatyzmu. Możemy bowiem w tym opowiadaniu przeczytać o „próbie”, jakiej Abraham zostaje poddany przez Boga. Polega ona na tym, że ma on złożyć ukochanego i wyczekiwanego syna w ofierze Bogu, co ma być dowodem jego wiary, oddania Bogu. Opowieść zbudowana jest więc na napięciu pomiędzy miłością do Boga i miłością do syna, które zdają się – jak czytamy – wykluczać. W świetle tego doświadczenia Abrahama biblijny autor mówi nam o wierze oraz więzi z Bogiem. Niejako stawia pytania: Jak układać własne życie w kontekście prawdy, że Bóg jest najważniejszy, jest jedynym dobrem człowieka? Jaka jest kondycja naszej wiary, jej cel? A przede wszystkim, jak ją (wiarę) sprawować, gdy przychodzą trudne do zrozumienia próby?

Abraham, tak w judaizmie, jak i w chrześcijaństwie (np. Rz 4,16-17) jest uważany za wzór człowieka wiary. Dlatego spróbujmy pod kątem powyższych pytań przeanalizować jego historię. Co z tego wyniknie dla naszego samorozumienia wiary, doświadczania Boga i bliźniego? Myślę, że dzięki naszym poszukiwaniom tekst odsłoni nam prawdę o istocie wiary, jaką jest tkwiący w niej dramat. Jak rozumieć ów dramat? Słowo dramat wskazuje na realność dobra – Boga oraz jednocześnie zła w życiu człowieka. Chrześcijanin w obliczu tych wartości podejmuje w swym życiu rozmaite wybory, wykuwając zarazem kształt własnej wiary (zob.1 P 1,6-7). W każdy wybór wpisana jest jakaś niepewność, która wskazuje na możliwość pobłądzenia (zob. Rz 7,14-25). Dlaczego? Ponieważ, pomimo tego, że jesteśmy dziećmi Boga („nie z tego świata”), żyjemy na tym świecie, na którym absolutne wartości Dobra, Prawdy i Piękna przeplatają się ze złem – ich negacją. Tę dramatyczną kondycję wiary charakteryzują słowa Ewangelii: „kto straci siebie, ten odzyska siebie, kto chciałby zachować siebie ten straci siebie”. W ich świetle dostrzegamy, że nasze życie, nasza wiara budują się poprzez wybory, w których tracimy i odzyskujemy siebie. Z tego powodu człowiek jest zadaniem dla siebie samego, ponieważ może siebie stracić i ocalić[1]. Jak więc wygląda dramat próby Abrahama w krainie Moria?

BIOGRAFIA ABRAHAMA

Rozważana przez nas opowieść cechuje oszczędność informacji w aspekcie emocjonalnym, refleksyjnym. Autor historii o Abrahamie właściwie nic nam nie mówi o tym, co czuje ojciec i syn, albo jak Abraham analizuje, „trawi w sobie”, to wezwanie do złożenia w ofierze syna. Brak tych informacji może sprawiać wrażenie, że Abraham jest spokojny i pewnie przechodzi przez te kolejne odsłony dramatu. W takim myśleniu mogą upewniać nas również pobieżnie odczytane słowa autora „Listu do Hebrajczyków”, gdzie możemy przeczytać o Abrahamie, który dlatego był gotowy złożyć w ofierze syna, ponieważ wierzył, że Bóg go wskrzesi (Hbr 11,19.). Właściwie, gdy lekturę tej opowieści rozpatrujemy głównie pod kątem wspomnianej „oszczędności informacji” i cytowanego tekstu Nowego Testamentu, to może nam umknąć obecne w tekście przesłanie, o tym jak wielka, ciężka i niezrozumiała jest ta próba dla Abrahama. Dlatego pomimo braku w tekście wyraźnych odniesień do emocji i refleksji Abrahama, spróbujmy raz jeszcze odtworzyć tą historię. Tylko teraz chciałbym, poprzez próbę wniknięcia w serce i umysł Abraham, bardziej podkreślić jej dramaturgię.

Nim przyjrzymy się historii w krainie Moria warto przypomnieć wcześniejsze doświadczenia Abrahama, czyli tego, co wpływało na kształt jego drogi z Bogiem. Kim jest więc Abraham u progu „próby w krainie Moria”? Jest przede wszystkim człowiekiem, który, używając biblijnego języka, już wiele lat chodzi z Bogiem. W swoim życiu widział już i przeżył wiele, doświadczając sukcesów i porażek na drodze wiary. Jak kręta, pełne niespodziewanych zwrotów była ta droga świadczą jego przygody, w których jest miejsce na powątpiewanie i przebiegłość, na posłuszeństwo bez słowa sprzeciwu i targowanie się z Bogiem. Jest w nich zarówno czas na pokorne składanie Bogu ofiar, jak i śmiałe pertraktacje w sprawie ocalenie niewinnych ludzi[2]. Doświadczenia Abrahama ukazują go jako człowieka myślącego, wewnętrznie niespokojnego, ufającego Bogu i poszukującego osobistego przeżycia Jego obecności na szlakach swoich wędrówek. Przypomnijmy sobie tych kilka ważniejszych wydarzeń, w ogniu których wypala się jego wiara, mądrość a ogólnie mówiąc postawa życiowa. Tak więc: Abraham na początku słyszy Boską obietnicę błogosławieństwa i wezwanie „Wyjdź z ziemi….”. Posłuszny Bogu wyrusza w nieznane. Zaledwie dotarł do wskazanego przez Boga kraju, już musiał go opuścić z powodu panującego tam głodu. Udał się wiec do Egiptu, który równie szybko, po historii z Saraj, musi opuścić. Po powrocie z Egiptu, w Kaananie nadal nie może zaznać spokoju. Musi się rozstać z bratankiem Lotem, co w efekcie skutkuje późniejszymi walkami o uwolnienie Lota. I dalej przed Abrahamem staje groźba zagłady Sodomy i Gomory, wtedy to „targuje” się z Bogiem, wstawiając się za sprawiedliwymi. W tym wszystkim towarzyszy mu ból związany z niespełnioną obietnicą potomstwa. Dlatego decyduje się na małżeństwo z niewolnicą Hagar, bo brakło mu cierpliwości na czekanie na obietnicę syna – efektem tego były narodziny Ismaela i wynikające następnie z tego konflikty rodzinne (Abraham w końcu wypędza Hagar z jej synem Ismaelem). W końcu Abraham razem z żoną doczekali się Izaaka – dziecka obietnicy.

„MORIA”

Przedstawiony powyżej pobieżny opis życia Abrahama, jego drogi z Bogiem, jest swoistym horyzontem, na tle którego łatwej będzie nam analizować wydarzenia w krainie Moria. Taki podejście pozwoli ubogacić analizowany tekst (wspomniana już oszczędność informacji o towarzyszących bohaterom refleksji i emocjach) poprzez wprowadzenie w niego „żywych”, dynamicznych i pełnych emocji postaci[3].

Historia w krainie Moria rozpoczyna się podobnie jak wiele wydarzeń w życiu Patriarchy Abrahama. Abraham znowu słyszy głos Boga. Tym razem jednak Bóg wzywa go do złożenia ofiary z jego ukochanego syna Izaaka. Już na samym początku dostrzegamy bardzo ważną przesłankę, wskazującą nie tyle na tkwiącą w historii dramatyczność, ale również dialogiczność wiary. Skąd taki wniosek? Bóg bowiem najpierw woła Abrahama i czeka na jego odpowiedź. Od tego jakiej odpowiedzi udzieli Bogu Abraham zależy los dalszej akcji. Abraham mówi „tak” – jak czytamy „a gdy on odpowiedział oto jestem” wtedy dowiaduje się czego Bóg żąda od niego.

Zaraz więc na drugi dzień wstaje wczesnym rankiem, uprzednio przygotowawszy drwa na stos ofiarny i razem z synem oraz sługami udaje się w podróż do krainy Moria. Tylko on zna cel tej pielgrzymki. Podróż trwała trzy dni. W trakcie tych dni pomiędzy uczestnikami „pielgrzymki” dzieje się, to co – można powiedzieć – jest najważniejsze. Bowiem wtedy w sercu Abrahama z pewnością ścierają się ze sobą różne wątpliwości, płynące z kolejnego z tych „Boskich wezwań” na jakie odpowiedział już w swoim życiu. Jak to może wyglądać? Abraham idzie z synem, w drodze pewnie rozmawiają ze sobą – wspominają wspólne historię, może Izaak pyta ojca o plany na przyszłość (np. co zrobimy jak wrócimy z pielgrzymki, do jakiego kraju pójdziemy, czy dalej będziemy hodować głównie owce – a może więcej krów itp.). Abraham w trakcie tej rozmowy pewnie czasem zapomina o celu ich wędrówki, ale on i tak jak bumerang ciągle wraca. Co wtedy czuje ojciec? Co myśli o sobie, o swoim synu? Jak wytłumaczy synowi, to że Bóg „upatrzył go sobie na ofiarę”? Co myśli o Bogu? A może jest inaczej – Abraham cały czas milczy, nie rozmawia z synem, ponieważ to tylko potęguje ból czekającej go utraty syna? Na to wszystko pewnie nakłada się jeszcze dramatyczne pytanie: A co by było jakby nie odpowiedział na Boże wezwanie? Mógł milczeć, zamknąć uszy i żyć sobie w spokoju w Beer-Szebie. Ale czy rzeczywiście żyłby w spokoju? W końcu Bóg jest dla niego wszystkim, w głębi siebie wie, że nie mógłby go nie posłuchać. Bo gdyby Go odrzucił to tak jakby odrzucił cały sens swego życia. Wszystko to, co przeżył przez tyle lat byłoby bez znaczenia.

Na to wszystko nakłada się coś jeszcze. Izaak jest jego największym skarbem, jedynym dzieckiem jakie ma ze swoją żoną. Po oddaleniu Ismaela ma tylko jego. Czekał na niego 14 lat od urodzin Ismaela, a w chwili jego urodzin miał 100 lat. Najważniejszym w tym jednak jest to, że Izaak jest „dzieckiem obietnicy” jaką Bóg mu złożył. Możemy powiedzieć, że w tym „namacalnym przypadku” zamanifestowała się Boża odpowiedź, nagroda, jaką Bóg udzielił Abrahamowi za wierność, zaufanie i wytrwałą pielgrzymkę z Nim. Dlatego można powiedzieć, że poprzez złożenie w ofierze syna Abraham składa Bogu nie tylko swoje drogie dziecko, ale składa też otrzymaną obietnicę – że stanie się ojcem licznego potomstwa i właścicielem ziemi kananejskiej. Czy Bóg, z którym cały czas wędruje Abraham, którego zawsze słucha, który jest sensem jego życia żąda czegoś takiego? Przecież Bóg przyrzekł Abrahamowi, że Izaak będzie ojcem wielkiego narodu, a teraz nakazuje złożyć mu go w ofierze. Ujmując to inaczej można stwierdzić, że Abraham ma złożyć w ofierze własną wiarę, poczucie sensu.

Warto pójść jednak dalej za akcją omawianej opowieści. Abraham w końcu dociera do góry i z ukochanym synem udaje się na jej szczyt. Wcześniej jeszcze zostawia sługi mówiąc, że wrócą razem. Skąd takie słowa? Czy Abraham naprawdę w to wierzył, czy raczej mówi tak, by uspokoić syna i służących? Trudno dać jednoznaczną odpowiedź, ale zaproponowana przez nas dramatyczna interpretacja tej historii wybiera raczej tą drugą ewentualność. W drodze na szczyt Izaak zdziwiony pyta, gdzie jest jagnię na ofiarę. W tym miejscu warto się zatrzymać. Izaak zwraca się do Abrahama słowami „Ojcze mój”, które wyrażają czułość i przywiązanie Izaaka do ojca[4]. To zapewne kolejny bolesny cios dla Abrahama w trakcie jego pielgrzymki na górę Moria. Ojciec uspokajająco odpowiada synowi, że Bóg upatrzy sobie jagnię na ofiarę. Przed Abrahamem jeszcze budowa ołtarza, i najgorsze – związanie syna by go zabić.

Znamy finał historii. Bóg ostatecznie powstrzymuje rękę Abrahama. Głos z nieba woła Abrahamie, Abrahamie… Nie podnoś reki na chłopca (22,12) i ten powstrzymał się i zamiast Izaaka złożył w ofierze baranka, który zaplątał się w pobliskie zarośla. Bóg, gdy zwraca się do Abrahama, powtarza jego imię dwa razy, co jak mówią niektórzy teolodzy żydowscy wyraża miłość i czułość[5]. W trakcie tej teofanii Abraham usłyszał od Boga słowa uznania dla swojego świadectwa wiary i bezgranicznym zaufania. Bóg także raz jeszcze powtarza daną wcześniej obietnice ziemi, potomstwa, błogosławieństwa. Z tą jednak różnicą, że teraz Bóg przysięga na siebie samego. Co oznacza, że jak On jest wieczny, tak jego obietnica jest wieczna i jak nic nie powstrzyma Boga, tak nic nie powstrzyma ekspansji jego ludu, który będzie błogosławieństwem dla całej ziemi.

DRAMATYCZNOŚĆ WIARY

Wiara w niewoli błędnych wyobrażeń o Bogu[6]

Analizując opowiedzianą historię warto poszerzyć tradycyjną interpretacją., w której ta przygoda Abrahama jest najogólniej traktowana jako próba wiary. Zawiera się ona w przykładowym pytaniu: Czy Abraham gotów jest zabić swoje dziecko dla okazania posłuszeństwa Bogu?

Inny sposób analizowania historii w krainie Moria otwiera przed nami interpretacja dwóch teologów żydowskich – Abrahama Heschela i Abrahama Cohena, bazująca głównie na analizie użytych w tekście słów na określenie Boga.

Idąc tym tropem odkrywamy w tekście ciekawe intuicje. Tak więc w pierwszej części tej historii do wydarzeń na górze Moria, na określenie Boga jest użyte słowo Elohim. Natomiast od momentu, gdy Bóg powstrzymuje Abrahama i składa mu obietnice występuje słowo JHWH. Co więc z tego wynika? Słowo Elohim jest ogólnym określeniem na Boga, nie precyzującym go dokładnie. Natomiast słowo JHWH to Jego Imię, wskazujące na Jego istotę – czyli to kim naprawdę jest[7]. Równolegle do tych informacji warto umieścić prawdopodobne tło historyczno-kulturowe tego fragmentu, który miał być krytyką składania ofiar z ludzi, w tym i dzieci, dla Boga[8]. Taka praktyka w czasach Abrahama była powszechną cechą religii pogańskich – przeniknęła nawet do Izraela[9], co piętnowali prorocy np. Jeremiasz (32,35), Izajasz (57,9). Jeżeli więc naszą perspektywę analizowania próby Abrahama umieścimy w granicach kreślonych przez powyższe spostrzeżenia, to możemy ukuć taką hipotezę – „to nie Bóg kazał Abrahamowi złożyć w ofierze syna, ale to Abraham błędnie zrozumiał jego słowa. Można powiedzieć, że miał ucho fałszywie słyszące”. Wydaje się, że potwierdzenie tej hipotezy znajdziemy w doświadczeniu Abrahama, który obcował z poganami, ich religią, kultem, zapewnie wiedział o praktyce składania ofiar z dzieci. Można powiedzieć, że jego wiara nosiła w sobie również elementy pogańskie. Warto w tym miejscu przyglądnąć się życiu Abrahama, temu w jak sposób Bóg mu się objawia, co mówi o sobie. Bóg daje mu obietnice ziemi, syna, błogosławieństwa a jedynym warunkiem jest posłuszeństwo. Ale posłuszeństwo czemu? Bóg nie daje mu Prawa (etyka – jak ma postępować, kult – w jaki sposób oddawać cześć Bogu itp.) jak Mojżeszowi, ale oczekuje, że Abraham będzie posłuszny, będzie odpowiadał na Jego wezwania. Bóg jakby objawia się Patriarsze stopniowo, poprzez różne doświadczenia, np. gdy Abraham targuje się z Bogiem o sprawiedliwych z Sodomy, to uczy się, że Bóg bardziej jest miłością niż sprawiedliwością. Podobnie może być i w tej historii. Bóg chce zmienić wyobrażenie Abrahama, że jakoby chce On ofiar z dzieci. Bóg właśnie w kluczowym momencie, gdy powstrzymuje rękę Abrahama objawia mu się jako JHWH, co ma pokazać Abrahamowi, że prawdziwy Bóg nie chce ofiar z dzieci. Dlaczego jednak Bóg w taki sposób objawia Abrahamowi tę prawdę o sobie? Bóg pragnie jakby zamieszkać w tym krzywym obrazie jaki ma Abraham, aby od środka Go poprawić, skorygować. Jak bardzo jest to skuteczne wiemy choćby z własnego doświadczenia, dużo łatwiej uczymy się poprzez praktykę, doświadczenie. W tym miejscu można znowu przywołać wewnętrzny dramat jaki przeżywał Abraham w pielgrzymce na górę Moria, by tam złożyć ofiarę z jedynego syna. Bóg wzmocnił swoją naukę całym tym doświadczeniem bólu i wątpliwości. Tym bardziej, że Abraham wznosząc rękę do ciosu, w sercu już go doprowadził do końca. To było na pewno bolesne. Tę lekcję zapamiętał na całe życie.

Czy taka interpretacja wydarzeń na górze Moria jest słuszna, trudno jednoznacznie powiedzieć – niech czytelnik sam osądzi.

Wiara jako owoc pielgrzymowania

Historia Abrahama, Ojca wiary na górze Moria uczy nas, że nasza chrześcijańska wiara jest ciągle w drodze. Jesteśmy pielgrzymami jak Abraham, który wędruje w nieznane. Wagę tej myśli zobaczymy, gdy zestawimy Abrahama z mitologicznym Odyseuszem. Abraham opuścił swoją ziemię ojczystą raz na zawsze i poszedł wędrować w kierunku nieznanej ziemi obiecanej. W przeciwieństwie do Abrahama Odyseusz wyruszył z Itaki w daleką podróż, ale wrócił do niej z powrotem. On właśnie symbolizuje powrót do siebie tego co własne i znane. Inaczej mówiąc w naszym życiu nie przekraczamy granic swoich przyzwyczajeń, raz wybranych poglądów, czy tego jak praktykujemy naszą wiarę (modlitwę, służbę). Inaczej jest z Abrahamem, on symbolizuje drogę w nieznane. Co to oznacza? Abraham w całym swoim życiu nigdy nie zagrzał miejsca, gdzie by nie poszedł prowadzony głosem Boga wciąż przeżywa to samo: wyjście, tułaczka, osiedlenie się i znowu wyjście. Jednak co ważne nie jest to pójście na oślep, ale pójście za głosem Boga, jakby ku niemu. Warto byśmy w podobny sposób uczyli się przeżywać własną wiarę. Jak to może wyglądać? Najprościej mówiąc powinniśmy kształcić w sobie postawę ustawicznego uczenia się. Bóg chce byśmy nie zamykali go w swoich sztywnych i ciasnych teoriach, obrazach. Jak powiedział Carlo Carletto: „Bóg jest nowością, Bóg jest zaskoczeniem, Bóg jest przejawem twórczego działania”.

Podobnie jak Abrahama myślę, że i w naszym życiu Bóg uczy nas ze środka naszego doświadczenia, jak i poprzez spotkanie z „innością”. W ten sposób koryguje nasze przekonania o Nim i spotykanych ludziach. Jak wartościowe może być spotkanie z „innością” widać na przykładzie dialogu ekumenicznego, w którym możemy uczestniczyć w ramach styczniowego „Tygodnia modlitw o jedność chrześcijan”. Tam poprzez udział w nabożeństwach innych Kościołów, spotkań z innymi chrześcijanami możemy doświadczyć i nauczyć się czegoś nowego o własnej wierze, naszym Kościele. W końcu zawsze lepiej widać nasze zalety – to co może być bogactwem dla innych, jak i nasze wady – „inkwizytorskie” postawy wobec innych, wynikające z zawężenia chrześcijaństwa do naszej konfesji, naszego Kościoła, naszej kultury. Naszą odpowiedzialnością jest być gotowym uczyć się z tych, czy wielu innych podobnych sytuacji, by unikać myślenia poprzez stereotypy i ciasny dogmatyzm. Jak Abraham, który był gotów wyjść w nieznane, czy porzucić „błędne wyobrażenie o Bogu”, aby być na drodze wskazanej przez Boga. Czyż nie na tym polega wezwanie „bycia uczniem Chrystusa?”

W omawianej historii Abraham jest obrazem człowieka zmuszonego ciągle wyruszać w drogę. Porzucać, wyrzekać się tego co najbardziej miłuje. Ten exodus rozpoczyna się od ziemi Ojczystej, Haranu. Abraham ma stawać się pielgrzymem, nie przywiązywać się do rzeczy materialnych. Exodus Patriarchy odbywał się pod przemożnym słowem WYJDŹ, aby dopełnić się w dramatycznej historii z Izaakiem. Tutaj Bóg wymaga wyrzeczenia tego, co najdroższe: Mówi: Oddaj! Jasno z tego wynika, że nie możemy nigdy postawić rzeczy materialnych, a nawet drugiego człowieka ponad Boga. Bóg jest najważniejszy oraz najbliższy i ku Niemu wspólnie pielgrzymujemy.

BIBLIOGRAFIA:

Biblia to jest Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu Nowy Przekład z języków hebrajskiego i greckiego opracowany przez Komisję Przekładu Pisma Świętego, wyd. Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, Warszawa 1975.

Brandstaeetter R., Dęby patriarchy Izaaka, w: tegoż, Krąg biblijny i franciszkański, Kraków 2004

Chamisza Chumsze Tora. Księga Pierwsza Bereszit,[opr.] Pecarica S., Kraków 2001.

Cohen A., Talmud. Syntetyczny wykład na temat Talmudu i nauk rabinów dotyczących religii, etyki i prawodawstwa, Warszawa 1995.

Grosfeld J., Pogańskie manowce religii, „Tygodnik Powszechny” nr 13, 26 marca 2000.

Heschel A.J., Człowiek nie jest sam. Filozofia religii, Kraków 2000.

Hryniewicz W., Dramat wiary Abrahama, w: tegoż, Kościół jest jeden. Ekumeniczne nadzieje nowego stulecia, Kraków 2004.

Jesteśmy dziećmi Abrahama. Z Paulem Thibaud rozmawia Ewa Bieńkowska, „Tygodnik Powszechny” nr 31, 30 lipca 2000.

Księga Rodzaju. Wstęp-przekład z oryginału. Komentarz, [opr.] Łach S., Poznań 1962.

Lacocque A., Nie będziesz zabijał, w: Lacocque A., Ricoeur P., Myśleć biblijnie, Kraków 2003.

Ricoeur P., Miłosne posłuszeństwo, w: Lacocque A., Ricoeur P., Myśleć biblijnie, Kraków 2003.

Schreiner J., Teologia Starego Testamentu, Warszawa 1999.

Tischner J., Zarys filozofii człowieka dla duszpasterzy i artystów, Kraków 1991

von Raad J., Teologia starego testamentu, Warszawa 1986.

Przypisy:

[1] Por., J. Tischner, Zarys filozofii człowieka dla duszpasterzy i artystów, Kraków 1991, s. 12.

[2] Zob., W. Hryniewicz, Dramat wiary Abrahama, w: tegoż, Kościół jest jeden, Kraków 2004, s. 10.

[3] Porównaj sugestywny opis, interpretacje wydarzeń z „krainy Moria” przedstawioną przez Romana Brandstaettera: -Dęby patriarchy Izaaka, w: Krąg biblijny i franciszkański, Kraków 2004, ss. 190-236.

[4] Por., Księga Rodzaju. Wstęp-przekład z oryginału. Komentarz, [opr.] Łach S., Poznań 196, ss. 394-395.

[5] Por. Chamisza Chumsze Tora. Księga Pierwsza Bereszit,[opr.] Pecarica S., Kraków 2001, s. 136.

[6] Umieszczone w tym podrozdziale rozważania u swych źródeł mają, poświecone zagadnieniu próby Abrahama, analizy Wacława Hryniewicza , Jana Grosfelda, A. J. Heschel i A. Cohena.

[7] W tym miejscu warto przywołać A. Cohena, który tak tłumaczył różnicę pomiędzy Elohim i JHWH: „Zestawienie obu tych imion – JHWH Elohim – w wersecie „Takie są dzieje nieba i ziemi podczas stwarzania, w dniu kiedy Pan Bóg uczynił ziemię i niebo” objaśniano w sposób następujący. Można posłużyć się porównaniem. Król, który miał puste naczynie rzekł: Jeśli wleję do nich gorącą wodę, pękną; jeśli napełnię je lodowatą wodą, skurczą się. Co więc uczynił? Zmieszał wrzącą wodę z zimną, wlał ją do naczyń, a one nie odniosły szkody. Święty Jedyny (niech będzie błogosławiony) stwierdził podobne: Jeśli stworzę świat kierując się miłosierdziem, grzech y będą się mnożyć ze wszystkich stron; jeśli go stworzę bacząc, tylko na sprawiedliwość, jak zdoła ten świat przetrwać? Stworzę go za pomocą obydwu atrybutów, aby mógł trwać.

W istocie, jedynie dzięki temu, że podczas stwarzanie przeważyła cecha miłosierdzia mógł zaistnieć rodzaj ludzki. (…) O ile litość była decydującym czynnikiem podczas stwarzania, o tyle jej zwycięstwo nad surową sprawiedliwością jest powodem, dla którego świat przetrwał w obecności zła. (…) Kiedy Abraham błagał Boga: „Czy Sędzia całej ziemi nie powinien postąpić sprawiedliwie”, słowa jego oznaczały: „Jeśli pragniesz, by świat trwał, nie możesz kierować się surową sprawiedliwością; jeśli będziesz upierał się przy ścisłej sprawiedliwości, świat nie będzie mógł przetrwać” [A. Cohen, Talmud. Syntetyczny wykład na temat Talmudu i nauk rabinów dotyczących religii, etyki i prawodawstwa, Warszawa 1995, s. 46.].

[8] por. W. Hryniewicz, dz. cyt., ss.14-15 i J.Schreiner, Teologia Starego Testamentu, Warszawa 1999, ss.121-122.

[9] Zakaz składania dzieci w ofierze bogom jest zakazany w księdze Prawa, Torze (3 Mjż. 18,21;20,2-5). To potwierdza, że praktyka ta była obecna i popularna w ówczesnych czasach. Jak łatwo w życiu narodu Izraelskiego pojawiał się ten grzech świadczy np. opis w Księdze Królewskiej (23,10), gdzie praktykę składania dzieci w ofierze Molochowi zniósł króla Jozajasz. Było to już kilka set lat po „otrzymaniu przez Izraela Prawa”.

Autor: Pastor Dariusz Zuber

Artykuł opublikowany w miesięczniku Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego pt. „Pielgrzym Polski” nr 1 (819), Warszawa 2008.